Koszyk z zakupami z Polski Sierpień 2018

W Polsce jestem średnio dwa razy w roku i zawsze robię zakupy kosmetyczne. Tym razem skupiłam się głównie na produktach do włosów. Kiedyś to ich właśnie miałam najwięcej w zapasach. Jednak mój jakże skuteczny odwyk spowodował ogromne braki w tym temacie. Zostałam z jednym nowym szamponem i z jednym w użyciu plus z jedną maską i jedną odżywką, które również są już w użyciu. Uważam, że to zdecydowanie za mało! Oczywiście dokupiłam odrobinę za dużo, ale jestem na etapie zapuszczania włosów i teraz idzie mi zdecydowanie więcej odżywek czy masek. W dodatku zauważyłam, że moim włosom nie służy stosowanie ciągle jednej i tej samej maski. Muszę mieć minimum dwie otwarte. Kiedyś miałam tak z szamponami, ale odkąd używam Faith in Nature klik, klik, klik to mogę mieć w łazience tylko jedną sztukę myjadła do włosów. 


Zacznę od produktów włosowych, w których oczywiście pokładam ogromne nadzieje. Nie zliczę ile razy w blogosferze widziałam szampony Petal Fresh. W Rossmannie złapałam jedną z apetyczniejszych wersji Granat i Acai. Na własnych włosach sprawdzę to cudo. 


Kolejny szampon jest z Organic Shop. Wybrałam wersje Shea i Lily. Na ten produkt trafiłam w sklepie Auchan. Cena (niecałe 6 zł) i wcześniejszy kontakt z marką skutecznie skusiły mnie do kolejnego zakupu. Mam od nich peeling do ciała i jestem zadowolona z jego działania. Wiele dobrego słyszałam o ich maskach do włosów, ale w Auchan'ie były tylko szampony. 


Jak ja dawno nie miałam nic od Recepty Babuszki Agafii. Gdy tylko zobaczyłam niebieski balsam do włosów Moroszka musiałam go kupić. W domu dopiero doczytałam, że zawiera konserwanty, które moja skóra niezbyt lubi (Methylchloroisothiazolinone oraz Methylisothiazolinone). Dam mu jednak szansę i wierzę, że pomimo tych niezbyt przyjaznych składników będzie dobrze służył moim włosom.


Następny włosowy produkt to maska od Hello Nature. Pierwszy raz na oczy ujrzałam tę firmę i postanowiłam ją przetestować. Znowu sięgnęłam po kuszące jagody Acai. Już w domu doczytałam, że kosmetyki te produkuje firma Cece of Sweden. Dawno, dawno temu używałam szamponów tej firmy. Były one bodajże w ogromnych butlach o pojemności 500ml lub więcej i pamiętam, że całkiem nieźle się spisywały. Miejmy nadzieję, że Hello Nature będzie tylko lepsze od swoich starszych braci;)


Nature Box równie mocno zaskoczył mnie co i Hello Nature. Mój mały maraton po stacjonarnych drogeriach okazał się bardzo odkrywczy. Z kilku produktów od Nature Box wybrałam dla siebie krem do włosów z olejem awokado. Firmę tę widziałam też w niemieckim Kaufland'zie, ale ceny były praktycznie takie same, więc już nic nie dobierałam. 


Płyny micelarne schodzą u mnie jak woda, więc nie miałam oporów przed kupnem kolejnego opakowania. Tym razem zainteresował mnie płyn Natura Care z drogerii Natura. Niezły skład i niewysoka cena skutecznie przyciągnęły mnie do tej różowej butelki. 


Tonik Natura Es Tonica kupiłam, bo zabrałam ze sobą za małą ilość wody różanej, która mi się po prostu skończyła, a ja miałam jeszcze kilka dni urlopu w Polsce. Niestety mam mieszane uczucia co do tego toniku. Pięknie pachnie i prawdopodobnie powoduje wysyp krost na mej buźce. Odstawiłam  go na razie i czekam aż wszystko mi się wygoi, wtedy wrócę do niego aby sprawdzić czy to na pewno on spowodował ten wysyp. 


Żel do mycia i kąpieli również kupiłam z potrzeby chwili. Resztki mydła, które ze sobą zabrałam okazały się niewystarczające na mój pobyt w Polsce. Szukałam czegoś bez SLS i trafiłam na to niewielkie cudo od Marion. Urocza nazwa Plusk Plusk, zapach pomarańczy z czekoladą i Ammonium Lauryl Sulfate zamiast SLS. W domu okazało się, że owszem żel jest delikatny dla skóry, ale zapach jest mało intensywny, a ALS wcale nie jest takim dobrym zastępstwem dla SLS. Żel zużyję, ale na pewno do niego nie wrócę. 


Antyperspirant w sztyfcie Perfecta trafił do koszyka tylko ze względu na swoją odmienną i jakże uroczą formę kulki. Mam podejrzenia, że będzie kiepski i w dodatku przypomniałam sobie, że dezodoranty w sztyfcie blokowały mi gruczoły i powodowały powstawanie bolesnych krost.  Chyba jednak go nie użyje ;/ 


Naturalne pasty do zębów to mój mały bzik. Gdy tylko wykryłam na półce nieznaną mi tubkę L'Angelica, to wiedziałam, że jedna z nich wróci ze mną do domu. 


Ulubiony podkład mineralny Neauty, to stały punkt zakupów w Polsce. Pisałam o nim tu. Jest to jak na razie mój największy ulubieniec z pośród podkładów mineralnych. Gdzieś tam w głowie kołacze mi się Lily Lolo, Amilie i EDM, ale najczęściej wracam do Neauty. Aktualnie na stronie neauty.pl trwa promocja - 35% na cały asortyment z powodu zmiany wyglądu opakowań jak i wprowadzania nowych produktów. Ja niestety nie załapałam się na tę obniżkę. Mam nadzieję, że firma wprowadzi ładniejsze opakowania, bo tego najbardziej brakuje mi w tych kosmetykach. 
Neauty zawsze dorzuca mi jakieś próbki, duży plus za to, że będę mogła poznać ich kolejne produkty.


Najciekawszy zakup zostawiłam na koniec ;))) Zestaw mini róży, bronzerów i rozświetlaczy firmy Benfit. The Blush Bunch jest do kupienia tyko w sklepach Sephora i dlatego z zakupem musiałam czekać na wyjazd do Polski, bo w UK nie jest dostępny ten bajer. Uwielbiam ich bronzer Hoola klik, na zimę planowałam zakup jaśniejszej wersji Hoola Lite, więc gdy tylko zobaczyłam ten zestaw miniatur z obiema wersjami Hooli, to wiedziałam, że musze go mieć. Pozostałe cztery produkty też mnie ciekawią i z przyjemnością je przetestuje - Galifornia, Gold Rush, Dandelion, Rockateur.


Koniecznie dajcie znać co Was najbardziej zainteresowało i o czym chciałybyście jeszcze poczytać na blogu?

Atina.

Komentarze

  1. uwielbiam szampony Petal Fresh :D jednak tej wersji jeszcze nie miałam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam ten dezodorant Perfecty i byłam z niego bardzo zadowolona

    OdpowiedzUsuń
  3. Produkty Hello Nature są naprawdę świetne, kupiłam szampon i odzywkę do włosów o zapachu kokosa.
    MEGA!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ten zestaw Benefit, oba bronzery są mega :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli polubię się z Lite, to na pewno kupię pełnowymiarowe opakowanie 😉

      Usuń
  5. U mnie wygląda tak samo wyjazd do Polski, zawsze przywożę mnóstwo kosemtyków polskich marek szczególnie Bielendy i Ziaji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie w ogóle nie ciągnie ani do Ziaji ani do Bielendy ;/

      Usuń
  6. wiele dobrego słyszałam o Organic Shop, ale w sklepie nigdy nie widzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w internetowych drogeriach jest ich pełno, ale stacjonarnie jak widać tez można znaleźć;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty