ASOS Kalendarz Adwentowy Zawartość pierwszych ośmiu okienek

Dziś przybywam do Was z pierwszą ósemką z kalendarza adwentowego Asos o którym pisałam Wam tu. Jeśli macie ochotę pooglądać jak otwieram kolejne okienka, to zapraszam Was na mojego Instagrama klik. Tymczasem opowiem Wam o tym co już gości w mojej kosmetyczce :)


W okienku numer jeden krył się żel usuwający plamy i niedoskonałości Origins Super Spot Remover. Jeszcze go nie używałam, bo nie miałam takiej potrzeby. Możliwe, że żel przejdzie do puli kosmetyków przeznaczonych na rozdanie, które planuje zorganizować jak tylko pojawię się w Polsce ;) 

Pod numerem drugim znalazłam różową szczotkę do włosów Wet Brush. Wygląda ona niepozornie i w życiu sama bym jej nie kupiła. Kojarzy mi się ze szczotką dla małych dziewczynek. Byłam bardzo zdziwiona podczas pierwszego użycia jaka ona jest delikatna. W życiu tak szybko nie rozczesałam włosów jak z tym maleństwem. Jest lepsza nawet od mojej naturalnej szczotki z włosia dzika. Do tego kosztuje tylko 20-25zł. Naprawdę polecam! Sama chętnie zaopatrzę się w jeszcze jeden jakiś większy model. 

Okienko numer trzy zawierało małą, złota tubkę z lekkim kremem na dzień Emma Hardie Protect & Prime SPF30. Jako, że SPF30 mogę stosować tylko zimą, to miniaturka od razu poszła w ruch. Muszę przyznać, że całkiem dobrze spisuje się u mnie to maleństwo. Przede wszystkim nie podrażnia, nie uczula i nie zapycha porów. Dobrze nawilża i daje efekt lekkiego glow. Jedynie zapach nie do końca mi przypasował, ale dla dobra cery jestem w stanie go znieść ;d 
Pełnowymiarowe opakowanie kosztuje 260zł. Trochę sporo, ale uważam, że jeśli coś służy cerze, to warto wydać trochę więcej ;) 

Pod czwórką krył się nawilżający krem do ciała Rituals The Ritual Of Holi z kwiatem flaminga i różowym grejpfrutem. Tego produktu nie użyłam i raczej nie użyje, bo z doświadczenia wiem, że może mnie on uczulić. Strasznie żałuje, bo pachnie bosko! Nie otwierałam go, bo będę chciała go przekazać dalej. Zapach jest tak intensywny, że czuję go nawet przez zakręcony korek ;d

Numer piąty skrywał różową tubkę ze złuszczającą maską do twarzy Sand & Sky Australian Pink Clay. Jeszcze jej nie użyłam, ale po szybkim rzucie okiem na skład mam ochotę ją przetestować.

W szóstce znalazłam ochronny spray do włosów Philip Kingsley. Nie znam tej marki w ogóle! Chętnie poznam, tym bardziej, że nie wyobrażam sobie rozczesywania włosów bez użycia tego typu odżywki. W składzie znajdziemy głównie silikony oraz hydrolizowane nasiona słodkich migdałów oraz hydrolizowaną elastynę. 

Okienko numer siedem zawierało serum z kwasem hialuronowym 2% + B5 od The Ordinary. Bardzo lubię ich kosmetyki i sporo już ich miałam. To serum też już u mnie gościło klik. Narzekałam wtedy, że nie współgra z moimi kremami ochronnymi i że się wałkuje. Chętnie sprawdzę to jeszcze raz! Tym bardziej, że teraz stosuje zupełnie inne produkty niż wtedy.

Ósemkę zamyka paleta cieni Sleek i-Divine Au Naturel. Dawno, dawno temu marzyłam o niej ;d. Niestety ja tak rzadko sięgam po cienie do powiek, że jeśli ją sobie zostawię, to pewnie się zmarnuje. Dlatego chętnie poślę ją dalej w świat;)

Jak Wam się podoba zawartość pierwszych ośmiu okienek z kalendarza adwentowego Asos?

Atina.

Komentarze

  1. Bardzo fajna zawartość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny dodam jeszcze, że w tej ósemce nie było kosmetyków, które skusiły mnie do zakupu tego kalendarza ;) Także powinno być jeszcze lepiej!

    OdpowiedzUsuń
  3. No jak na osiem dni, to świetnie się zapowiada

    OdpowiedzUsuń
  4. Też tak uważam, ale najciekawsze jeszcze przede mną 😉

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdego produktu użyłabym z dużą ciekawością :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty